niedziela, 29 lipca 2012

Rozdział 5 - Niemiła niespodzianka



Nagle go drzwi rozległ się dzwonek. Panowie od przeprowadzki już dawno zwinęli manatki i poszli. Sporo podpisanych pudełek stało po środku pokoju. Nie było jakiegoś wielkiego bajzlu, ale czystością bym tego nie nazwała.
Ostatnie swoje pudełko postawiłam w pokoju i ruszyłam do drzwi, gdzie już mama jak w skowronkach z uśmiechem na twarzy otwierała drzwi.
Do środka weszła najpierw dość znana mi kobieca twarz. Po niej wszedł jej mąż, ale ostatniej osoby bym się nigdy nie spodziewała. To było jak grom z jasnego nieba. Mnie zawsze przykre rzeczy muszą nawiedzać.
Na progu mieszkania staną mój były stary przyjaciel z dzieciństwa - Choi Joonhong.
Rozdziawiłam gębę jakbym dostała skurczu na twarzy.
Nie mogłam wydobyć z siebie głosu. Stał z... różowymi włosami przede mną.
No powiedzmy, bo stał obok ojca, od którego był dość wyższy, istna tyczka.Nogi zrobiły mi się jak z waty.
Moja mama jako jedyna nie znająca sytuacji zaprosiła wszystkich do domu. Ściągnęła folię z sofy i zaprosiła by mogli sobie usiąść, nasi ''goście''.
- Nie udało się nam jakoś przed waszym przyjściem posprzątać. - zaśmiała się - Może macie ochotę na herbatę, kawę?
Jej ta zadowolona mina.
- Soo Hwa, nie stój tak - uśmiechnęła się do mnie, gdy zauważyła że jeszcze stoję.
Bez jej prośby poszłam nastawić wodę. Myślałam, że chyba wyskoczę przez okno. Akurat kiedy ostatnio zrezygnowałam, a wręcz tylko wspominałam stare czasy, musiały one powrócić ze zdwojoną siłą.
-Zamówienie 2 kawy i herbata - uśmiechnęła się z zadowoleniem mama wchodząc do kuchni, która szczerze była pusta z pudełkami na wierzchu. Tak bym chciała być taka zadowolona jak ona, wszystko szło po jej myśli, ale nigdy nie po mojej. Moje życie kierowało się tylko tym co ktoś na mnie działał. Nigdy nie mogłam sama decydować.
- A gdzie wsadziłaś kawę? - zapytałam.
- Tutaj - podała opakowanie, z jej twarzy ani na chwile nie schodził ten uśmiech. Czy ona cieszyła się z powrotu do kraju, aż tak bardzo?
Ręce wręcz trzęsły mi się. Próbowałam zapomnieć, a to jak diabli przyszły ponownie.
Bez sprzeczki spełniłam prośby i przygotowałam poczęstunek.
W dwóch turach zaniosłam przedmioty. Co jakiś czas zaglądałam na Joon'a, wydawał się normalny, tak jakby mnie nie na serio nie znał. Może to i dobrze. Ja także zaczęłam udawać, że nie znam go.
- Nie wiem czy pamiętacie się jeszcze... - tego by tylko brakowało.
Moja matka zawsze musiała być naprawdę walnięta, jeśli chodzi o niektóre sytuacje.
- Jak byliście mali często bawiliście się razem - uśmiechnęła się w moja stronę oraz Joona. Dlaczego państwo Choi tylko przytakiwali, także mając wyszczerzone twarze jak z jakiejś komedii?
Sama jego twarz jak zauważyłam mieszała się dość zabawnie, jak za dawnych lat...
- Nie pamiętam o tym mamo.. pewnie byliśmy mali bardzo... hahaha - zaśmiałam się nerwowo.
- Powinnaś pamiętać bo do wyjazdu sie kolegowaliście - rzekła..
Myślałam że wstanę i zaknebluję mamie twarz. Czasem dawało sie wytrzymać z tą kobietą, ale dziś wyjątkowo miałam jej dosyć.
- Ja niestety nie pamiętam, a mam dobrą pamięć do ludzi - odezwał się nagle Joon, który tylko przyglądał się sytuacji.
- Nie pamiętasz Kang Soo-hwa? - moja mama nie dawała jednak za wygraną.
Na szczęście jednak Joon nie pamiętał mnie. Bardzo dobrze bo gdyby pamiętał mnie, byłby to mój koniec. A przynajmniej początek końca. Bo gdyby pamiętał, zapamiętałby też pewna niefortunną scenę...
Bardzo dobrze, ulżyło mi. 


BOHATEROWIE


Yoo Young Jae



1 komentarz:

  1. wow. świetny! jutro postaram się przeczytać pozostałe rozdziały! :)

    OdpowiedzUsuń