Kończąc 2 miseczkę ryżu, nagle mój telefon zaczął dzwonić. Przez chwilę myślałem że to Bang z informacją czy przyjedzie po mnie. Niestety na wyświetlaczu pokazywał się inny numer.
- Halo? - zapytałem, będą lekko przejętym.
Po drugiej stronie rozległa się cisza. Słyszałem tylko lekki oddech, aż nareszcie usłyszałem to co chciałem.
- To ja, Soo-hwa... - na mojej twarzy od razu zagościł uśmiech.
- Żyjesz? - zapytałem na wstępie.
Przez słuchawkę usłyszałem jak się lekko zaśmiała.
- Taaa - odpowiedziała rozbawiona.
Chwilę nastała cisza w słuchawce. Zabrakło nam chyba po prostu tematu do rozmowy, tyle że ja nie chcę jeszcze kończyć.
- Wczoraj nasi rodzice przesadzili. - zaśmiałem się. - Dzisiaj pierwsze co usłyszałem to jęk ojca, że głowa go boli.
Soo-hwa zaśmiała się ponownie, jej śmiech był sam w sobie zabawny i miły.
- Moja mama to samo, tyle że pierwszy raz nie narzekała na ból głowy. Robiła dziwne miny by to ukryć - powiedziała śmiejąc się.
Przez to wszystko, aż i ja się zaśmiałem.
- Chciałabym podziękować w imieniu mamy za wczoraj byliście bardzo pomocni ...
- To nie był problem.... - uśmiechnąłem się do słuchawki.
Chyba będę mieć jeden z tych lepszych dni.
- Jesteś jedyną na razie osobą, którą znam z tego kraju... Dziękuję że jesteś taki miły również twoi Rodzice - powiedziała nagle robiąc się poważna z głosu.
Lekko mnie zatkało, nie miałem pojęcia co powiedzieć.
- Nie ma za co.... Taka moja natura to dziedziczne... - powiedziałem coś przeciwnego do tego co miałem powiedzieć.
- Przepraszam muszę już kończyć. Dziękuję że odebrałeś - powiedziała nie śmiało.
Czy powinienem zrobić to teraz? Zapytać się? Ale czy to będzie stosowne?
- Będę szczęśliwy gdybyśmy się ponownie wybrali na Lody co ty na to? - zapytałem. Pytanie miało trochę inną formę niż zamierzałem zadać.
- Proponujesz mi randkę? - zaśmiała się.
- Nie, nic z tych rzeczy tylko takie spotkanie - speszyłem się.
- W takim razie.... zgoda.... - odpowiedziała.
- Dryndnę do ciebie - powiedziałem na pożegnanie.
Tak zakończyliśmy rozmowę.
Od razu walnąłem sie w głowę. SPOTKANIE? Czy mi rozum odebrano...!?
Sam siebie zaskakiwałem. To się nazywa jak nie zna się siebie.
Głupek ze mnie.
- heh... Nie wywinę się z tego... - mruknąłem.
Wyczerpany padłem na łóżko. No to wpadłem.
BOHATEROWIE
CAŁE B.A.P. |
rany! Twoje opowiadanie naprawdę wciąga... ^^
OdpowiedzUsuń