niedziela, 29 lipca 2012

Rozdział 2 - Życie w nowym miejscu



- Soo i co zamierzasz? - takie pytanie mogła zadać mi tylko moja mama. 
- Co masz na myśli? - odpowiedziałam, mimo że nie miałam ochoty na rozmowę z nią. 
-Jesteś mądrą dziewczyną i utalentowaną... Musisz to rozwinąć. Nie bądź jak ja w młodości - te jej narzekania. 
Od śmierci ojca miną rok, ale dopiero teraz wracałyśmy do rodzinnego Kraju. Można byłoby się cieszyć, ale nie ja. Dlaczego? Właśnie dlatego, że ciągle ktoś mi powtarza bym wstąpiła do jakiejś wytwórni, abym zgłosiła się właśnie na jakieś kastingi. Tyle że ja chcę normalnie żyć. Nie ciągnie mnie do Show Biznesu. Chcę być normalnym człowiekiem. Skończyć szkołę, Ukończyć studia i zacząć normalną spokojną pracę, jak normalny obywatel. Wyjść za normalnego człowieka i mieć normalne dzieci, a wszystko to w normalnej atmosferze.
- Nie zamierzam. Skończmy ten temat i jedź mamo - pouczyłam. 
Dziwiłam się, że moja mama dała radę po śmierci ukochanego żyć dalej, uśmiechać się. Tak, zazdrościłam jej tego. Bardzo dobrze umiała udawać, co wychodziło jej naturalnie. 
Nareszcie moja mama ruszyła autem. Tak pojechaliśmy na lotnisko. Coś czułam, że powrót do Korei przewróci mi życie do góry nogami.

- Soo-hwa!! Wstawaj.. już wylądowaliśmy - poczułam nagle szturchanie. 
Otworzyłam lekko oczy i zauważyłam ten dziecinny uśmiech, przez chwilę pomyślałam, że to Joon, jednak przez nieprzytomny wzrok po prostu mi się zdawało. Była to jak zwykle, moja matka. 
- Taa... strasznie dobrze mi się spało, jak nigdy - uśmiechnęłam się lekko, co było prawdą. 
Ostatnie dni nie za dużo spałam i ciągle wertowałam rzeczy, które większość wywaliłam a także miałam małe problemy.
Zastanawiało mnie czasem, jak teraz żyje Choi tyle, że po co się interesuję osobą, która po pierwsze, nie pamięta mnie pewnie. Po drugie jest zajęta 24 godziny na dobę. Po trzecie, pewnie nie mieszka tam gdzie mieszkał. 
Zaśmiałam się sama z siebie. Z własnej głupoty. 
Wysiadłyśmy razem z mamą z samolotu i od razu skierowałyśmy się do wyjścia by zamówić taksówkę. 
Dawno nie mówiłam formalnie po koreańsku, więc cieszyłam się że zrobiła to moja mama. Mieszkałyśmy do tej pory w Californi, więc większość czasu mówiłam po angielsku nawet zdarzało mi się to w domu. 
Jednak zaczęłam żałować, że wracam do Korei. Bo w starej szkole strasznie mocno się zakorzeniłam. 
Podjechałyśmy pod wynajęty przez mamę mieszkanie. Był w nowym bloku, niedaleko naszego starego mieszkania, ale mama już nie chciała próbować coś kombinować by odzyskać stare śmieci. 
Weszłyśmy do mieszkania i niestety zastałyśmy pustkę w domu. 
- No to idziemy na zakupy! - zaśmiałam się. 
Moja mama ze postawiła walizkę. 
- Ale najpierw ... Idę wziąć prysznic. - rzekła sadowiąc się na swojej walizce ze zmeczenia. 
- Tyle że nie mamy w walizkach ręczników - poinformowałam. 
- No to koszulą jakąś się wytrze - powiedziała. 
- No pewnie, koszulą którą masz zamiar włożyć jutro do pracy - zaśmiałam się. 
Moja mama czasem miewała głupie pomysły. Co było dość zabawne. 
- Jutro idę tylko na rozmowę, a później co powiesz by odwiedzić państwa Choi? Pamiętasz może ich - o nie... tylko nie to. 
Moja mama do końca oszalała. Tyle że mogłam się po niej spodziewać bo państwo Choi byli jej dobrymi przyjaciółmi. 
- Ale be zemnie... Bo ja mam zamiar iść zrobić zakupy. Bo na gołej ziemi nie mam zamiaru spać w swoim pokoju - powiedziałam i odwróciłam się już na pięcie by wyjść.  
- Dobrze dobrze... Moja mądra córeczka - zaśmiała sę głaszcząc mnie po głowie... 


----Myślami Choi Joonhong'a-------
Tak jak się okazało, zasnąłem zanim poszedłem się myć. Jak zwykle zresztą, gdy mamy ciężkie dni. Gdy wstałem od razu szybko wślizgnąłem się pod prysznic, by nikt nie zauważył. Wyszedłem z pod prysznica pełen sił. Moim dzisiejszym zadaniem jako na dzień wolny było zrobić...
- Pranie młody!!! Tylko nie pofarbuj naszych ubrań - zaśmiał się Bang przechodząc obok łazienki. 
Nie lubiłem tego, ale jeśli musiałem być w tym dormie odpowiedzialny za pranie, nie było bata. Musiałem to robić. 
Mieszkaliśmy jeszcze do tego w jednym pokoju. Fajnie było spać na piętrze łóżka. 
Ale wiązało się to właśnie z kolejką do łazienki. 
- Dzisiaj mamy wolny dzień... co będziecie robić? - zapytał Himchan. 
Nastała cisza w pokoju. Tylko ja krzątałem się po łazience nastawiając brudne rzeczy. 
- Hehhh... ale upierdliwi... nie można zapytać - zaczął już od samego rana narzekać. 
- Ja tam nie wiem... Jeśli pozwolicie chciałbym odwiedzić rodzinę... - powiedziałem zgodnie z moimi przemyśleniami. 
- Rodzinę .... - zaczął rozmyślać Bang powracając do wspólnego pokoju w którym śpimy. 


BOHATEROWIE


Soo-hwa Kang



1 komentarz:

  1. każdy kolejny rozdział jest coraz ciekawszy. Niebawem przeczytam wszystkie! ;)
    P.S. też zauważyłam, że pochodzisz z Białegostoku. ^^

    OdpowiedzUsuń