niedziela, 29 lipca 2012

Rozdział 16 - Ponowna PRZEPROWADZKA?



---------------Joon-hong-------------------------
Zrobiłem z siebie durnia. Bezmyślnie dałem całusa w policzek dziewczynie, którą znam dosłownie dzień... dwa? Szybkim krokiem wróciłem do domu moich rodziców. Stał już tam na miejscu duży bus. W środku widziałem hyung'a Himchan i Jong Up, na zewnątrz w kapturze stał Young-guk. Nie był zadowolony z tego iż nie wychodziłem z domu. Poczułem się trochę osaczony.
-No... to... - zacząłem niepewnie.
-Dlaczego nie siedziałeś w domu swoich rodziców? - wiedziałem, że dostanę takie pytanie na samym początku.
-Ym... wyszedłem tylko się przejść, siedziałem cały czas w domu, prawda mamo – popatrzyłem się na nią błagalnym wzrokiem.
Moja matka również się na mnie popatrzyła, ale jej mina nie zmieniła się.
-Tak panie Bang, to ja powiedziałam by Joon wyszedł się przejść bo siedział w domowym smrodzie. - uśmiechnęła się lekko mówiąc słowo ''smród''.
Szybko wbiegłem do domu rodziców zabrałem rzeczy, które zostawiłem. Pożegnałem się z rodzicami i ze spuszczoną głową opuściłem dom. Bez słowa wsiadłem do busa, obok Jong-up'a. Był tam jeszcze hyung Daehyun i Youngjae.
-Jesteś jeszcze dzieckiem i musisz uważać. Bo jeszcze ci w głowie się poprzewraca - rzekł Bang wchodząc do samochodu, pożegnawszy się z moimi rodzicami.
Siedziałem ze spuszczoną głową.
-Uważałem miałem na sobie kaptur i okulary, a nawet maskę na twarzy. - mruknąłem.
Było mi trochę głupio w tej sytuacji, ale jakoś w drodze do naszego domu rozluźniła się sytuacja. Opowiadałem o poznanej z dzieciństwa dziewczynie Soo-hwa.
-A ładna przynajmniej? - zapytał Him-chan.
-Noo... - nie wiedziałem co powiedzieć. W tej chwili zawiesiłem się, bo Soo-hwa'y nie można było nazwać brzydką dziewczyną, była naprawdę ładna – Ładna. -  Mruknąłem, coś czułem, że zaczynałem się coraz bardziej denerwować.
-Bardzo? - odezwał się z przodu Bang swym grubym głosem.
Zawiesiłem się chyba na dobre, coś wydukałem dosłownie to co myślałem przed chwilą '' Nie można jej nazwać brzydkiej, bo jest ładna''.
Dzięki chyba tym słowom, uciszyłem mniej więcej chłopaków, ale to nie był koniec. 


-----------Soo-hwa---- 
-To mógł pan zadzwonić na telefon i o wszystkim powiedzieć, a nie fatygował się o tej porze do naszego mieszkania. A tak poza tym, tamte teksty były badziewne, więc mamo nie wtrącaj się – syknęłam przez zęby do niej, udając uśmiechniętą.
Matka a jej wyraz twarzy mnie zdziwił nawet nie przestraszyła się że będzie mieć bure ode mnie. Siedziała spokojnie wysłuchując tego wszystkiego.
-Byłem po drodze więc wstąpiłem, by nie dzwonić po nocy. Mam jeszcze kilka innych informacji...
Poczułam jak włosy stanęły mi dęba, zaczęłam nerwowo rozglądać się po salonie, najpierw próbowałam skupić wzrok na herbacie przyniesionej przez moją matkę, ale nie udało mi się nawet na chwilę uspokoić.
-Niech pan mówi – mruknęłam zrezygnowana.
-Wiem że dopiero kilka dni tu mieszkacie, ale jestem zobowiązywany by zabrać Soo-hwa do naszej agencji. - zmarszczyłam brwi, a pan Park schylił się do filiżanki i wziął łyczek herbaty. Czułam się jak w jakiejś mieszance horroru, komedii i dramatu - Mianowicie mam na myśli, że zamieszkasz w mieszkaniach naszej agencji. -Czy będę mieć pewność że moja córka będzie się uczyć? Chcę by skończyła szkołę. - dopiero teraz odezwała się matka, pierwszy raz mądrze. -Będzie z tobą mieszkać jeszcze 2 inne dziewczyny, są w twoim wieku. Obie mają po 17 lat liczą w Koreańskich latach.
- Taa... tyle że ja nie liczę w ten sposób. -  mruknęłam sama do siebie, odwracając wzrok od faceta.
-No tak ty żyłaś przez jakiś czas za granicą, bardzo dobrze - zdziwiłam się, że usłyszał to co powiedziałam, zaczęłam podejrzewać, że uśmiechał się w dziwaczny sposób.
- A wracając do pani pytania - zwrócił się do mamy - Będzie mieć nauczyciela z pobliskiej szkoły. Będzie przychodzić w godzinach rannych i po południowych. Jeśli pani córka ma zadebiutować musi sporo teraz ćwiczyć. Będzie mieć przez ten czas sporo materiału do nauki, ale ten prywatny nauczyciel jest naprawdę doskonały, więc nie będziesz czuć, że to dużo.
- To kobieta czy mężczyzna, bo mówi pan o tym nauczycielu w nijakim rodzaju. - odezwałam się.
Będę musiała jednak zrezygnować z jakichkolwiek wymówek. Z tego co słyszę to facet mówi takim tonem że to już postanowione.
Matka jeszcze też sztucznie wtóruje.
-Kobieta, ma bardzo dobrą opinię, więc na pewno ci się spodoba. - nagle zadzwonił czyiś telefon - Przepraszam.
Pan Park wstał odwracając się od nas tyłem. Coś tam potakiwał, aż nareszcie skończył rozmowę.
- Proszę mi wybaczyć, muszę się zbierać. Chcę tylko usłyszeć odpowiedź. Czy na jutro możesz być już spakowana Soo-hwa? Wszystkie potrzebne informacje dostaniesz jutro. 
Wydało się, już wszystko było postanowione. Nie odpowiedziałam nawet.
- Przepraszam, że zakłóciłem pani spokojny wieczór. - usłyszałam rozmowę  mamy z panem Parkiem.
Coś na prawdę czułam, że te jej zachowanie przy tym facecie jest dziwne.
Widać że się nim zauroczyła, a to nie wierna żona. 


-----------Joon-hong----------
-Bardzo? - odezwał się z przodu Bang swym grubym głosem.
Zawiesiłem się chyba na dobre, coś wydukałem dosłownie to co myślałem przed chwilą '' Nie można jej nazwać brzydkiej, bo jest ładna''.
Dzięki chyba tym słowom, uciszyłem mniej więcej chłopaków, ale to nie był koniec.
Droga była dość długa, a wręcz za długa. Myślałem, że zwariuję.
Zwariowałem chyba na dobre. Wszyscy pojechaliśmy do jakiegoś miejsca, by zjeść. Widocznie nikt z grupy jeszcze nie jadł. Kamień spadł mi z serca bo jakoś nie czułem już by Bang był na mnie zły. Każdy zamówił sobie coś do jedzenia, minęła dosłownie chwila gdy ich zawartości znalazły się w żołądkach żarłoków. Okazało się, że ja jako jedyny jeszcze nic nie zjadłem.
-Nie masz apetytu? Co jest? - zapytał hyung Jong-up.
Pokręciłem głową, usilnie wpychając jedzenie w siebie. Pierwszy raz, aż tak szybko skonsumowałem jedzenie. Udając, że nic mi nie jest uśmiechnąłem się. - Zamyśliłem się tylko... Zastanawia mnie co będziemy jutro robić?
Nie dostałem odpowiedzi. Może to i dobrze, mniej problemów i dziwnych pytań. Wróciliśmy do naszego domu, jak zwykle byłem ostatni, uważałem bym nie zasnął zanim była by moja kolej.
W nocy przewracałem się z boku na bok, nie dałem rady zasnąć. 
Rano czekała mnie nie zbyt miła sytuacja. Korzystałem właśnie z Tablet'a, natrafiłem na jeden z portali. Było tam moje zdjęcie i zamazana twarz Soo-hwa. Przeraziłem się. 


BOHATEROWIE



Joon-hong


Rozdział 15 - Pan park Je-woo



- Witam Ponownie – w salonie siedział zadowolony pan Park Je-woo. Co on jeszcze miał mi do powiedzenia? Czy nie powiedział mi wszystkiego w budynku agencji?
-Dobry wieczór... Co pan robi o tej porze? - zapytałam.
Jego wyraz twarzy, coraz bardziej mnie przerażał. Przeczuwałam coś najgorszego na świecie.
-Przyszedłem do ciebie z pewną sprawą... - zaczął. - Czy możesz usiąść, bo nie lubię w taki sposób rozmawiać...
Popatrzył się na mnie, ponieważ stałam jak kołek.
-Przyniosłam herbaty... o Soo-hwa – z kuchni wyszła moja mama, jej ten promienny uśmiech doprowadzał mnie do szału.
Byłam jeszcze na nią zła. Chodź, dzięki Joonhongowi zmieniłam zdanie.
Usiadłam na sofie uważnie spoglądając na pana Park'a. Mama podała mu filiżankę herbaty, a ten jakby nigdy nic podziękował. Trochę się zdziwiłam bo było już grubo po 8 wieczorem. Zwykle to tylko znajomi zjawiają się siedzą o tej porze.
-Co pana tutaj sprowadza? - zapytałam niepewnie.
Podpił łyk herbaty po czym rzekł - .... Mam dla ciebie zadanie. W firmie zalecono mi to w związku z tobą, gdy rozmawiałem z jednym z instruktorów.
Zrobiłam dziwaczna minę na tą informację. Przecież ten człowiek nie musiał tutaj przyjeżdżać, wystarczyło by gdyby zadzwonił do mnie, a moja mama... ? Zerknęłam na nią ukradkiem, ona rzecz jasna uśmiechała się słodko w stronę tego dziwacznego faceta. Dosłownie jakby.. ? Ja chyba miałam zwidy.
-Nie rozumiem... Co ma pan na myśli?
Zacisnęłam wargi w uwadze czekając na odpowiedź.
-Chcę byś do jutra wieczorem wymyśliła 2 teksty piosenek. Napisz o tym co przyjdzie ci do głowy, chodź preferujemy piosenki o nieszczęśliwej miłości.
-Przecież mówiłam, że nie znam się na muzyce, nie umiem pisać tekstów piosenek. - wstałam oburzona.
-Córciu pisałaś piosenki i były naprawdę wspaniałe... sama widziałam – musiała się odezwać.
Matka od siedmiu boleści. Jeszcze miała czelność grzebać w moich pamiętnikach. Popatrzyłam na nią diabelsko, ręce mi świerzbiły by ją złapać za te włosy i wywalić przez okno. Nie powinnam robić awantur, postanowiłam rozprawić się ze własną matką później.
-O widzisz... Tekst może być też w formie poezji, bardzo by pasowało do ballady. - odezwał się przytakując matce ten zdziczały moim zdaniem facet.
-To mógł pan zadzwonić na telefon i o wszystkim powiedzieć, a nie fatygował się o tej porze do naszego mieszkania. A tak poza tym, tamte teksty były badziewne, więc mamo nie wtrącaj się – syknęłam przez zęby do niej, udając uśmiechniętą.
Matka a jej wyraz twarzy mnie zdziwił nawet nie przestraszyła się że będzie mieć bure ode mnie. Siedziała spokojnie wysłuchując tego wszystkiego.
-Byłem po drodze więc wstąpiłem, by nie dzwonić po nocy. Mam jeszcze kilka innych informacji... 


---------------Joon-hong-------------------------
Zrobiłem z siebie durnia. Bezmyślnie dałem całusa w policzek dziewczynie, którą znam dosłownie dzień... dwa?
Pobiegłem szybko do domu moich rodziców. Stał już tam na miejscu duży bus. W środku był hyung Himchan i Jong Up, na zewnątrz w kapturze stał Bang. Nie był zadowolony z tego iż nie wychodziłem z domu. Poczułem się trochę osaczony.
-No... to... 


BOHATEROWIE



Moon Jong Up



Rozdział 14 - Niespodzianka od Joon'a i ponowne problemy




Chwilę pomyślała wędrują palcem po ustach. Podpierała prze okazji łokieć drugą ręką. -Lubie muzykę, ale tylko jej słuchać. - odpowiedziała stanowczo. - Od czasu do czasu podśpiewuję.
-A umiesz śpiewać? - zapytałem udając takiego co nic nie wie.
Po fakcie ugryzłem się w język.
-Nie wiem, nie lubię tego publicznie robić – i tutaj opatrzyła się na mnie uważnie, jakby coś podejrzewała.
Przeszły mnie ciarki. Jej wzrok był bardzo, ale to bardzo poważny. Aż wyszczerzyłem zęby w sztucznym uśmiechu.
-Coś nie tak? - zapytała, bo szliśmy w dość dziwnej ciszy, a ja robiłem dość zabawną minę, co poskutkowała wariackim śmiechem z naszych obydwu stron.

 
----------Soo-hwa--------
Coś mnie dziwiło z rozmowy jaką właśnie prowadziłam z Joon-hongiem. Może czułam się tak dlatego, że on mnie nie pamiętał. To było chyba jednak pewne. Zaczęliśmy się wariacko śmiać, szczerze ja to zaczęłam bo mina Jonga mnie bardzo rozbawiła.
Staliśmy gadając, dopuki nam naszej rozmowy nie przerwał telefon Joona.
-Przepraszam – i odwrócił się odbierając.
Może nie powinnam była podsłuchiwać, ale jakoś moje nogi odmówiły współpracy.
-Halo? - oczywiście musiał tak zacząć rozmowę.
-Kiedy?
-Acha..
-To super
-A...jestem w ... ogrodzie.. Razem z rodziną...
-OK.. To do usłyszenia – tak zakończył rozmowę.
-W ogrodzie? Z rodziną? - zapytałam lekko zdziwiona jego małym kłamstwem.
-Miałbym niezły raban, gdybym powiedział prawdę. Musimy wracać. Podprowadzę ciebie. - ruszył szybciej.
Przeszliśmy obok sklepu w którym byliśmy wcześniej. Teraz jakoś nie szliśmy już jak chwilę wcześniej. Joong wydał mi się dość posmutniały, czy może bardziej zły? Była pomiędzy nami dość niezręczna cisza, ale chyba bardziej dla mnie niż dla niego. Stanęliśmy obok mojego domu. Nie wiedziałam co powinnam powiedzieć.
-Emm.. no to do zobaczenia – mruknęłam, starając się wydobyć z siebie chodź trochę uśmiechu.
-Taa... Też mam taką nadzieję. Postaram się znowu zdobyć trochę czasu wolnego. - uśmiechną się w tak bardzo łatwy sposób.
-Czyli szybko się nie spotkamy? - zapytałam, jego tajemnicza aura zaczęła mnie oplatać.
-Chyba tak... dzisiaj lider mnie zabiera i wracam jutro do pracy. - z jego twarzy tak jak pojawił się uśmiech tak i szybko zniknął, lecz jednak można było zauważyć, że żałował czegoś.
- No to.. - wyciągnęłam rękę – To do zobaczenia. Było mi miło ciebie poznać, mimo że okazało się iż kiedyś się poznaliśmy. - uśmiechnęłam się.
Joon chwilę popatrzył się na moją rękę zdziwiony.
-W Ameryce tak właśnie się żegna i wita – powiedziałam.
Dopiero wtedy Joon uderzył się lekko w głowę – A no tak ... Głupek – zaśmiał się i podał mi rękę.
Jego ręka wydała mi się taka duża i silna. Mogę nawet śmiało nazwać, jest, była i będzie bardzo męska.
-Obyśmy się znowu spotkali. Było mi miło... nie.. spędziłem bardzo miło ten czas. Dziękuje – uśmiechną się.
Jego zęby były bardzo białe, a uśmiech promieniał we wszystkie strony. Również ponownie do mojego serca zawitała jego jasność. Coś mnie pod korciło bym jednak spróbowała w show biznesie. Tak pożegnaliśmy się. Jednak niespodzianek na dzień dzisiejszy nie obyło końca. W ostatniej chwili Joon zawróciwszy się na pięcie podszedł jeszcze do mnie całując mnie niespodziewanie w policzek. Uśmiechną się i tak zostawił mnie samą obrzydliwie zdziwioną. Trzymałam policzek ręką. Wiele razy na Florydzie chłopacy dawali mi całusy w policzek, to samo dziewczyny, ale pierwszy raz poczułam się po pierwsze, niezręcznie w tej sytuacji, po drugie, nigdy mnie, aż tak bardzo nie zabiło serce. Tak bardzo mnie to poruszyło, że pierwszy raz się zdenerwowałam. Po prostu się zdenerwowałam. Wzrokiem powędrowałam za posturą znikającego Joonhonga. - Prawdopodobnie Joon się jeszcze spotkamy. - powiedziałam sama do siebie.
Szybko weszłam do domu, a tam czekała mnie nie miła niespodzianka.
- Witam Ponownie – w salonie siedział zadowolony pan Park Je-woo.
Co on jeszcze miał mi do powiedzenia? Czy nie powiedział mi wszystkiego w budynku agencji? 


BOHATEROWIE



Him Chan


Rozdział 13 - Ponowne Spodkanie



-Dzień dobry, z tej strony mama Soo-hwa. - zatkało mnie.Skąd mogła mieć numer do mnie matka Soo? To było podejrzane. Co ona niby mogła chcieć ode mnie.
-Mam do ciebie prośbę. Pomożesz? - zapytała cicho do słuchawki.
To był bardzo podejrzane.
-Aaa... O co pani chodzi? - zapytałem.
Zastała chwila ciszy. Matka Soo-hwa wydała się w tej chwili inna niż przedtem, gdy ją poznałem. Usłyszałem odgłos wdechu po czym głos kobiety.
-Jesteś już debiutującym muzykiem prawda? - pytanie jej chyba było nie na miejscu.
Sam odgłos zadawanego pytania był dość dziwny.
-Tak, powiedzmy, jestem raperem. - powiedziałem.
-Soo-hwa od urodzenia miała piękny głos jak śpiewała. Chcę być ją namówił na to by została w wytwórni. - gęba mi opadła.
Kiedy Soo-hwa zdążyła pójść na jakieś przesłuchanie?
-Nie rozumiem.. - powiedziałem zgodnie z prawdą.
-Bez wiedzy Soo zaprowadziłam ja do wytwórni, do tej samej gdzie ty należysz. Twoi rodzicie mi powiedzieli o tym, gdy jeszcze byliśmy za granicą. Udało mi się załatwić by nareszcie mogła kształcić się jako piosenkarka. Niestety ona tego nie chce, jej ojciec świętej pamięci zaraził pracą biurową i do tej pory się tego trzymała. Nakłaniaj ją do zostania, ale nic nie mów że wiesz. Proszę – i tak rozłączyła się.
Nawet nie zdążyłem powiedzieć swego zdania. Zastanawiało mnie dlaczego Soo-hwa nie chciała uczestniczyć w żadnych castingach, wiedząc że umie śpiewać. Aż zachciało mi się jej posłuchać. Moje oczy zrobiły się wielkie. Wiem o co ja poproszę, aż mnie korciło by posłuchać jak dziewczyna śpiewa.
Po chwili opanowałem się uderzając się w głowę. Byłem głupi. Jestem Głupi. Matka prosiła bym ja jakoś namówił. Tylko jak niby mam to zrobić? Znam ja tak naprawdę parę dni. Szczerze to niecałe 3?
Wkurzony usiadłem przed telewizorem przeglądając zawartość programów rozrywkowych. Nic nie było, natrafiłem tylko na jakiś program, który kiedyś oglądałem z całą paczką z Bangiem na czele. Stare odcinki z nami. Wciągnęło mnie tak bardzo że nie zauważyłem która godzina była nawet nie skapnąłem się, że rodzice byli już w domu. Dobrze że w ostatniej chwili zauważyłem że było za 20 minut siódma. Zerwałem się na równe nogi. Szybko złapałem za plecak. Założyłem na głowę czapkę oraz okulary. Cieszył mnie to że dzisiejszego dnia nie padało a było wręcz lekko słonecznie. Założyłem jeszcze kaptur i wybiegłem. Starałem się zdążyć na czas. Bo coś korciło mnie że Soo-hwa może czekać. Niestety myliłem się. Przyszła dosłownie chwilę po mnie.
-Przepraszam spóźniłam się, ale ze zmęczenia zasnęłam nie nastawiając budzika – wysapała.
Popatrzyłem na nią, wyglądała w tej chwili tak...
-Dlaczego tak się na mnie patrzysz? - zapytała.
Dobrze, że miałem okulary to nie było widać jak zdenerwowany przewracam oczami. Musiałem też powstrzymywać się przed tym by nie zapytać się o te zdarzenie, gdy dzwoniła do mnie jej matka. Zamówiliśmy se lody i zaproponowałem pójść gdzieś, gdzie nie ma wielu ludzi, bo zauważyłem że przyglądają mi się dziwnie.
Mimo wszystko opatulony byłem wzdłuż i wszerz. Co w kwietniu w ciepłe dni wygląda co najwyżej komicznie.
-Soo-hwa, czym ty się interesujesz tak naprawdę? - nie mogłem się powstrzymać by nie zacząć delikatnie tematu o muzyce.
Soo opatrzyła na mnie, wyglądała jakby właśnie udawała rentgen i mnie skanowała. Usta miała lekko otwarte, a oczy lekko zmrużone, a przy grzywce dodatkowo były jeszcze bardziej mniejsze i kośne. Widać że nie przykładała wagi na wygląd, bo wdziała że lepiej wygląda tak. Widziałem wiele dziewczyn, w wytwórni jak narzekają na to iż nie wyglądają jak dziewczyny z Europy, albo USA. Bardzo chciały by wyglądać mniej Azjatycko. Widać było po zabiegach jakie robią na oczy. Kiedyś widziałem filmik Ulzzang gdzie jakaś dziewczyna przykleja se plastik na oko by mieć drugie złamanie, takie jak mają od urodzenia z zagranicy.
-Lubie to czego inni by nie lubili. Sprawy biurowe – odpowiedziała.
Czyli jej matka miała rację.
-A lubisz muzykę?  - zapytałem.
Chwilę pomyślała wędrują palcem po ustach. Podpierała prze okazji łokieć drugą ręką.
-Lubie muzykę, ale tylko jej słuchać. - odpowiedziała stanowczo. - Od czasu do czasu podśpiewuję.
-A umiesz śpiewać? - zapytałem udając takiego co nic nie wie.
Po fakcie ugryzłem się w język. 


BOHATEROWIE





Matka Soo-Hwa ~ Hye-ra


Rozdział 12 - Zaproszenie i Kłamstwo matki Soo-hwa



Udało nam się z mamą załatwić bym chodziła z rówieśnikami do klasy. Mimo, że w starej szkole przebiłam się do wyższej  klasy. W poprzedniej szkole nikt nie uważał mnie za kujona. Byłam normalną osobą i z chęcią każdemu pomagałam. Dzięki temu tamtejszej klasie podwyższyła się średnia z ocen. 
Gdy załatwiłyśmy sprawy, mama tajemniczo powiedziała mi, że jeszcze musimy gdzieś zajść. 
Mama zaprowadziła mnie w dość dziwne miejsce. Stał tam budynek bardzo nowoczesny. Była to jakaś wytwórnia bo wskazywało na to iż przed nim staja jakieś dziewczyny, a nawet dość sporo chłopców. 
Weszłyśmy do budynku. Było eleganckie. Tyle można było by go opisać. Na korytarzu też stali jacyś ludzie. Wierzyłam mamie że przyszła tutaj tylko coś załatwić. Oby mnie nie okłamała. 
- Soo-hwa czy możesz tu poczekać? - poprosiła mnie mama.
Przytaknęłam siadając na krześle. Mama zostawiła mnie w jakimś pomieszczeniu. Nie było w nim nic ciekawego, więc z nudów wyciągnęłam słuchawki. Zaczęłam słuchać cover piosenki którą znalazłam. Wykonawcami byli członkowie CN Blue - Geek In The Pink. Bardzo podobała mi się ta piosenka. Nie mogłam się powstrzymać by jej nie zacząć nucić. Na szczęście nikogo nie było na korytarzu więc spokojnie mogłam nawet jakieś tam słowa wymawiać. Moje wypełnienie muzyką w tej chwili przekroczyło granice. Czułam jak świerzbią mi ręce  zaczęłam w rytm muzyki także sobie uderzać o kolana. Moje nucenie zaczynało wypełniać już całe zdania piosenki. Będąc w dalszym ciągu pewna że jestem sama kontynuowałam. 
- Jesteś na prawdę utalentowana. Twoja matka miała rację - usłyszałam z pod słuchawek czyiś głos. 
Zdjęłam  słuchawki i otworzyłam szerzej oczy. 
- Wystarczyło ciebie przyprowadzić i zostawić samą... - zaśmiał się mężczyzna. 
Był tęgi, aż nadto. Jak na swój wiek zbyt nowocześnie wyglądał. Nie mogłabym takiej osoby ocenić pozytywnie. Zmarszczki na twarzy, oczy ledwo widoczne i ten nowoczesny styl składający się z  białego T-shirt' a marynarki i dziurawych dżinsów. 
Stał i klaskał. 
Popatrzyłam na mamę, która z dumą stała za facetem. Uśmiechała sie perfidnie w moją stronę. 
Stałam jak kołek, nie mogłam wydobyć z siebie głosu. Nie odezwę się do matki. Zniszczyła mi życie. Właściwie właśnie teraz niszczy. 
- Właśnie szukamy młodego talentu, a ty masz głos dziewczynko. Musisz do nas dołączyć a my zajmiemy się tobą... - otworzyłam buzie, po czym ją zamknęłam.
Matka przegięła. Znienawidziłam już ją, była szalona, ale to co zrobiła. Okłamała mnie !!! 
- Dziękuję panu.. - powiedziałam siadając w gabinecie podejrzanego mężczyzny. 
- Przejdźmy do tego... 
- Nie mam zamiaru nigdzie dołączać ... Chcę żyć normalnie. - powiedziałam stanowczo, ale facet widocznie nie chciał tego słyszeć. 
- Nie ma takiej opcji. - mruknął opierając się łokciami o swoje biurko. - Został postawiony jeden warunek twojej mamie...
Otworzyłam szeroko oczy, jaki warunek? 
Facet, a właściwie Park Je-woo, z tego co się dowiedziałam, patrzył się na mnie z zadowoleniem. 
- Dzięki mnie dostała pracę. -uśmiechną się. - Ale był warunek. Miała mi ciebie przyprowadzić. Dlaczego? - tutaj jego wzrok wręcz przeszył mnie. 
Myślałam, że zapadnę się w fotelu. Przełknęłam ciężko ślinę. - Dlatego zbytnio się tobą po zachwalała. Jutro zjaw się na lekcje, ja będę twoim menadżerem. Umiesz komponować? - zapytał. 
Byłam zbyt przerażona by odpowiedzieć normalnie. Wyraz twarzy faceta był... nie do opisania. Pokiwałam przecząco głową. 
- To nauczysz się grać na gitarze... - mruknął wyciągając z kieszeni tableta. 
Siedziałam tam z godzinę. Musiałam podać swoje dane. Byłam zła na matkę. Wychodząc z wytwórni nie odzywałam się do niej aż do momentu, gdy zadzwonił do mnie Joonhong. 
- Hej.. miałem zadzwonić.... to co powiesz o 7? - w jego głosie słyszałam lekkie drżenie głosu. 
Jak nigdy szczerze. Zawsze pamiętałam jego jako tego... jako tego bardziej odważniejszego. 
Serce zaczęło mi walić jak oszalałe. Czy ja zaczęłam się denerwować? Kurcze, ale po co mam się niby denerwować zwykłą rozmową. 

To było nie do wytrzymania. Presja po kłamstwie matki dobijała mnie. Muszę wziąć tylko się w garść. Już chyba wiedziałam jak zrezygnować z tego wszystkiego nie martwiąc się o mamę. 

- A tak... 7... super przy lodziarni? - odpowiedziałam pytaniem. 

- Tak. - rzekł przez komórkę. - No to.. do zobaczenia. 
Mrukną coś przez telefon i rozłączył się,  przez chwilkę uznałam, że to było nawet słodkie. 
Jakoś przez tą krótką rozmowę zrobiło mi się dość miło na sercu. Wyłączyłam telefon. 
Moja matka szła dumnie ciesząc się ze swojego sukcesu. Ja bym szczerze nie nazwała tego sukcesem, lecz znęcaniem się nad własnym dzieckiem i wymuszanie swoich poglądów. Niestety, ale te cechy pasowały do mojej mamy. Ze złości na nią ruszyłam przed nią. 
Rozmyślałam nad tym co powiedział mi facet z wytwórni. Podpisują umowę musiałam się zgodzić na to iż do skończenia 25 roku życia nie wyjdę za mąż, nie będę mieć chłopaka i tym podobne. Gdy zadebiutuję będę musiała wyprowadzić się od mamy i zamieszkam gdzieś indziej. 
Z tego co się dowiedziałam mam zostać połączona do jakiegoś nowego girls bendu. Jeszcze sama nie dowiedziałam się jakiego. To było straszne. Weszłam do swojego pokoju trzaskając drzwi i zamykając na zamek. Padłam na łózko po prostu płacząc. Tak mnie moja mama doprowadziła. 
Leżałam na brzuchu aż zaczął mnie boleć. Musiałam nareszcie zmienić pozycję. Popatrzyłam na sufit. Przypomniały mi się stare czasy, gdy przed śmiercią ojciec pokazywał mi gdzie pracuje. To był jeden z moich najlepszych dni. Kochałam bardzo mojego ojca, był wspaniały mimo, że często ciężko pracował, zawsze starał się poświecić mi chodź chwilę uwagi, może to dlatego ze sam wychowywał się bez ojca. W przeciwieństwie do mojej mamy nie był nachalny. Tak właśnie zaraził mnie swoja pracą biurową. Bardzo chciałabym pracować w biurze, teraz niestety tego nie zrobię. Ciekawe czy mój ojciec podzielałby zdanie mojej mamy. Ciągle w głowie przewracają mi się historie jakie opowiadał, albo dowcipy. Tata był, jakby tu rzec, osobą pogodną jego dowcipy były bardzo zabawne. 
Ze zmęczenia zasnęłam, śnił mi się dziwo uśmiechnięty ojciec, który namawiał bym spróbowała coś nowego, nie mogłam dojść tylko o co dokładnie mu chodziło. Czy to było przez to iż byłam zła na mamę, że zaczęłam wciągać w to zmarłego ojca? 
Przetarłam ręką po czole nie patrząc zaczęłam poszukiwać na szafce nocnej telefonu. Gdy go wyczułam szybko chwyciłam sprawdzając godzinę. 
Byłam najgorszą osoba na świecie!
- No nie!!! Już tak późno!! - szybko zerwałam się na równe nogi. 
Przy lustrze poprawiłam lekko włosy i zabrałam ze sobą pieniądze. Nic nie mówiąc matce gdzie idę wyszłam z mieszkania. Od czego są telefony, jak będzie chciała się dowiedzieć gdzie jestem wystarczy że zadzwoni. Tak właśnie wybiegłam jak torpeda z domu. 

--------Joonghong------------
Wydukałem coś i odłożyłem słuchawkę. Zastanawiało mnie co się z moim ciałem dzieje. Robię wszystko na opak niż myślę. 
To tylko spotkanie – mruczałem do siebie.
Przez kontrakt musiałem uważać by nie mieć ani dziewczyny, ani narzeczonej ani nawet żony. Dlaczego? Chodzi o fanów. Tylko to było przyczyną. Muszę uważać, gdy będę szedł. Dobrze by było gdybym miał jakąś perukę. Kiedyś na pewno sobie ją załatwię. Nie chcę stracić tak zabawnej pracy, rapowanie i muzyka to moje największe hobby. 
Poczochrałem się po głowie. Nie wiedziałem co ze sobą zrobić przez ten czas. Pograć? Tyle że gry były sprzed 2 lat. Zjeść coś? Przecież jadłem niedawno. 
Błahe dylematy zawsze były denerwujące. Jedynie zostało mi zobaczyć co mogę włożyć. 
Ach – walnąłem się w głowę. To było do przewidzenia, moje ubrania były za małe. Nic nie założę świeżego. Dlaczego ten Bang kazał mi tu siedzieć. Nie wymyśliłbym czegoś tak głupiego.
Nagle z mojej kieszeni wydobył się dzwonek. Na początku myślałem że to Soo-hwa, ale gdy odebrałem po drugiej stronie wydobył się inny głos. 
Dzień dobry, z tej strony mama Soo-hwa. - zatkało mnie.
Skąd mogła mieć numer do mnie matka Soo? To było podejrzane. Co ona niby mogła chcieć ode mnie. 
Mam do ciebie prośbę. Pomożesz? - zapytała cicho do słuchawki.
To był bardzo podejrzane. 



BOHATEROWIE



CAŁE B.A.P. (POWER)


Park Je-woo

Polecam w czasie czytania posłuchać tej piosenki:


Rozdział 11 - Rozmowa z matką



- Nie, nic z tych rzeczy tylko takie spotkanie - speszyłem się. 

- W takim razie.... zgoda.... - odpowiedziała.

- Dryndnę do ciebie - powiedziałem na pożegnanie. 
Tak zakończyliśmy rozmowę. 
Od razu walnąłem sie w głowę. SPOTKANIE? Czy mi rozum odebrano...!? 
Sam siebie zaskakiwałem. To się nazywa jak nie zna się siebie.
Głupek ze mnie. 
- heh... Nie wywinę się z tego... - mruknąłem. 
Wyczerpany padłem na łóżko. No to wpadłem. 


---------Myślami Soo-hwa--------------
Stałam tak w łazience. NIe wiem co mnie podkusiło bym sama zadzwoniła do Joon'a. Moja ręka sama wykręciła numer. 
Teraz wręcz serc waliło mi. Sam zaproponował bym z nim się spotkała. 
Tylko czy on się nie obawia się problemów?
Sama nie uważałam jego by był kimś znanym, nie wiem jak mogłabym to określić... Dla mnie od zawsze był Joon-hong'iem, a nie ZELO z B.A.P.
Wyszłam z łazienki już ubrana. Od razu zrobiło mi się lepiej. W swoim pokoju zaczęłam szukać wszelkich dokumentów do szkoły. Wszystko starannie wsadziłam do torby na ramię. 
-Mamo... Gdzie masz kopie zdjęć do dokumentu? - zapytałam przeszukując jeszcze swój kuferek z drobiazgami. 
- Mam już wsadzone do torebki - odkrzyknęła mi z łazienki. 
Przestałam szukać już zdjęć. 
- Nastaw wodę! I zrób jakieś mi kanapki! - ponownie usłyszałam głos mamy z wanny. 
Strasznie nie krępowała się krzyczeć z łazienki. W kuchni w czasie roboty rozmyślałam o różnych sprawach. Chodź by trochę się rozluźnić, włączyłam w moim telefonie radio. Właśnie szła jedna z piosenek, które bardzo lubiłam .
-(...) ''I wanna say love you, I wanna say love you. ..... But ajigeun naneun, junbi ga andwen geot gata'' (tytuł piosenki to: C-REAL - Sorry but I) - lubiłam nucić, dziewczyny z tej grupy, jak i innych które znam, miały niesamowite głosy. Można było im pozazdrościć. Przynajmniej ja tak się czułam, słuchając ich. 
- Powinnaś iść na tutejszy casting, bo masz mocny głos - na progu kuchni stanęła mama w szlafroku.
Właśnie zlewałam wodą kawę. 
- Mogłabym pójść, ale nie muszę. Szczerze mamo, nie chcę. - popatrzyłam na nią poważnym wzrokiem. 
Już wiele razy mówiłam mamie, że nie chcę kształcić się w zakresie muzyki.
- Strasznie przypominasz mi ojca, Soo-hwa - westchnęła ciężko wychodząc z kuchni. 
Może i miała rację? Tyle że ja nie chcę i tyle. Miałam nadzieję że będzie to zamknięty na jakiś czas temat. 

W milczeniu, jak nigdy, zjadłyśmy śniadanie. To samo wyszłyśmy z dom. Miałam wrażenie że mama po prostu posmutniała. 
- Przepraszam, mamo... Jesteś zła na mnie? - zapytałam, jak małe dziecko, które nie wie co złego zrobiło. 
- Nie, nie jestem zła na ciebie. Po prosty chcę byś coś w życiu osiągnęła, coś czym będziesz tak na prawdę się z tego cieszyć... - jej naturalna mina przeszywała mnie na wskroś. 
Zrobiło mi się smutno jakoś.
- Mamo, dlaczego nie możesz pocieszyć się z tego że będę kimś z normalnym rodzajem wykształcenia. Jak będę pracować w jakiejś znanej firmie, będziesz z czego być dumna - moja mina zaczęła przypominać przybitą dziewczynę próbującą dowieść swej racji. 
- Była bym szczęśliwa. Ale chcę byś robiła coś do czego bardzo się nadajesz. - Tak tym zdaniem ponownie zamilczała. 
Znowu zapadła cisza między nami. 
W pobliskiej szkole z otwartymi ramionami przyjęli mnie do nowej szkoły. Nie było żadnych problemów z dokumentami. Trochę jedna z pań, która je oglądała narzekała na język w jakim zostało to napisane, a mianowicie po angielsku. Udało nam się z mamą załatwić bym chodziła z rówieśnikami do klasy. Mimo, że w starej szkole przebiłam się do wyższej  klasy. W poprzedniej szkole nikt nie uważał mnie za kujona. Byłam normalną osobą i z chęcią każdemu pomagałam. Dzięki temu tamtejszej klasie podwyższyła się średnia z ocen. 

Gdy załatwiłyśmy sprawy, mama tajemniczo powiedziała mi, że jeszcze musimy gdzieś zajść. 
Mama zaprowadziła mnie w miejsce dość dziwne miejsce. Stał tam budynek bardzo nowoczesny. Była to jakaś wytwórnia bo wskazywało na to iż przed nim staja jakieś dziewczyny, a nawet dość sporo chłopców. 
Weszłyśmy do budynku. Było eleganckie. Tyle można było by go opisać. Na korytarzu też stali jacyś ludzie. Wierzyłam mamie że przyszła tutaj tylko coś załatwić. Oby mnie nie okłamała. 


BOHATEROWIE


Soo-hwa w wersji jesienno-zimowej


Rozdział 10 - Telefon



Kończąc 2 miseczkę ryżu, nagle mój telefon zaczął dzwonić. Przez chwilę myślałem że to Bang z informacją czy przyjedzie po mnie. Niestety na wyświetlaczu pokazywał się inny numer. 
- Halo? - zapytałem, będą lekko przejętym. 
Po drugiej stronie rozległa się cisza. Słyszałem tylko lekki oddech, aż nareszcie usłyszałem to co chciałem. 
- To ja, Soo-hwa... - na mojej twarzy od razu zagościł uśmiech. 
- Żyjesz? - zapytałem na wstępie. 
Przez słuchawkę usłyszałem jak się lekko zaśmiała. 
- Taaa - odpowiedziała rozbawiona. 
Chwilę nastała cisza w słuchawce. Zabrakło nam chyba po prostu tematu do rozmowy, tyle że ja nie chcę jeszcze kończyć. 
- Wczoraj nasi rodzice przesadzili. - zaśmiałem się. - Dzisiaj pierwsze co usłyszałem to jęk ojca, że głowa go boli. 
Soo-hwa zaśmiała się ponownie, jej śmiech był sam w sobie zabawny i miły. 
- Moja mama to samo, tyle że pierwszy raz nie narzekała na ból głowy. Robiła dziwne miny by to ukryć - powiedziała śmiejąc się.
Przez to wszystko, aż i ja się zaśmiałem. 
- Chciałabym podziękować w imieniu mamy za wczoraj byliście bardzo pomocni ... 
- To nie był problem.... - uśmiechnąłem się do słuchawki. 
Chyba będę mieć jeden z tych lepszych dni. 
- Jesteś jedyną na razie osobą, którą znam z tego kraju... Dziękuję że jesteś taki miły również twoi Rodzice - powiedziała nagle robiąc się poważna z głosu.
Lekko mnie zatkało, nie miałem pojęcia co powiedzieć. 
- Nie ma za co.... Taka moja natura to dziedziczne...  - powiedziałem coś przeciwnego do tego co miałem powiedzieć. 
- Przepraszam muszę już kończyć. Dziękuję że odebrałeś - powiedziała nie śmiało. 
Czy powinienem zrobić to teraz? Zapytać się? Ale czy to będzie stosowne?
- Będę szczęśliwy gdybyśmy się ponownie wybrali na Lody co ty na to? - zapytałem. Pytanie miało trochę inną formę niż zamierzałem zadać. 
- Proponujesz mi randkę? - zaśmiała się.
- Nie, nic z tych rzeczy tylko takie spotkanie - speszyłem się. 
- W takim razie.... zgoda.... - odpowiedziała.
- Dryndnę do ciebie - powiedziałem na pożegnanie. 
Tak zakończyliśmy rozmowę. 
Od razu walnąłem sie w głowę. SPOTKANIE? Czy mi rozum odebrano...!? 
Sam siebie zaskakiwałem. To się nazywa jak nie zna się siebie.
Głupek ze mnie. 
- heh... Nie wywinę się z tego... - mruknąłem. 
Wyczerpany padłem na łóżko. No to wpadłem. 

BOHATEROWIE



CAŁE B.A.P.


Rozdział 9 - W domu rodziny Choi



- Ał.. - pisnęłam czując jak się uderzam w ścianę. Ostatnio ciągle nawiedzały nie przerażające sny. To jakieś przepaści, to jakieś wspomnienia, których szczerze starałam się wyrzucić ze swoich myśli. To było okropne.
- Soo-hwa dziś idziemy załatwiać sprawy – w progu do mojego pokoju stanęła moja mama.
Minę miała przekrzywioną ale za wszelką cenę starała się ukryć ból jaki miała po alkoholu.
- Łazienka jest wolna idź się myć. Ja po tobie. Czekam aż zagotuje się woda. - jęknęła i wyszła.
Zabrałam ze sobą całą moją kosmetyczkę i wskoczyłam do pomieszczenia zwanego potocznie '' łazienką''. Zrobiłam to co trzeba zmywając z siebie całe wczorajsze zdarzenia.
Czy było miło? Czy byłam z tego zadowolona? Nie jestem teraz już pewna.
Wychodząc z łazienki instynktownie popatrzyłam na telefon. Czy ja przypadkiem nie oczekiwałam telefonu. Chyba zwariowałam. 


---------Myślami Joonhong'a----------
- Boże moja głowa..... !! - tak właśnie z najlepszego snu jaki miałem zostałem zbudzony przez jęk ojca.
Musiał chyba poinformować każdego z domu, że boli go głowa.
- Cii.... kochanie Joonhong jeszcze śpi - od razu moja mama szeptem zwróciła ojcu uwagę.
Na matce zawsze można było polegać, ale niestety przez jęki jakie wydał tatek niestety zaczynało mi się odechciewać spać, albo przynajmniej zdrzemnąć.
Nie czułem się zmęczony, aż tak bardzo po wczorajszym dniu. Było bardzo zabawnie. Dorośli są dziwni pod wpływem alkoholu. Wrażenia po poznaniu Soo-hwa? Ciągle miałem miłe uczucia po poznaniu jej. Była akurat w moim typie, miła mądra najlepsze cechy jakie może mieć dziewczyna. Dopiero zaczynałem sobie coś przypominać. Soo-hwa przypominała mi kogoś z dzieciństwa, ciekawe kogo? Pewnie mi sie tylko zdawało.
Dla mnie jak na razie Soo-hwa jest bardzo dobrą znajomą. 
Z wielkim lenistwem wstałem z łóżka. Przez chwilę miałem mętlik w głowie. To pewnie było ze zmęczenia. Zastanawiało mnie jak Soo-hwa poradziła sobie z matką. Może powinienem był pomóc? Ale jak odpisała mi na SMS'a, czyli sobie poradziła.
Ahhh... Już nie wiem. Potargałem jeszcze bardziej niż były, swoje włosy. Jedyne co mi pozostało to pójść i zmyć z siebie to wszystko. 
Nie wiedziałem, że będę musiał spać w rodzinnym domu, więc jak otworzyłem starą znaną mi szafkę, nigdy bym nie pomyślał że ubrania mogą być już na mnie, ciut za małe. Zrezygnowany włożyłem ubranie z poprzedniego dnia.
Czułem się jak w niebie. Nie musiałem czekać w kolejce do łazienki i nikt nie nazwał mnie '' Brudasem''.
-Dzień dobry. - mruknąłem wchodząc do kuchni, bo czułem zapach przypraw.
- Oj wstałeś.... - uśmiechnięta mina mamy, muszę korzystać z takich miłych chwil bo znowu nie będzie mnie długo w rodzinnym domu.
To było upierdliwe.
- A no wstałem... jęki ojca mnie zbudziły - wyszczerzyłem zęby.
Ojciec na mnie się popatrzył, jego wzrok był jak z pode łba.
Usiadłem na przeciwko niego, przy stole. Jadł właśnie ryż z warzywami.
To samo postawiła przede mną mama świerzbiąc mi włosy.
- Mamooo.... - jęknąłem...
- Proszę ciebie ... - mruknął zmęczony ojciec.
Zwykle wyluzowany facet teraz wyglądał gorzej niż zwykle.
- Joonhong ja dzisiaj wychodzę załatwiać sprawy, a ojciec idzie do pracy... dzisiaj musisz zostać tu i próbować skontaktować się z Liderem grupy - pouczyła mnie mama.
Nie wiedziała że już dawno się usamodzielniłem. Może i miałem te marne 15 lat, ale mimo wszystko sam zarabiam na siebie.
Przytaknąłem, zabierając się za jedzenie. Jeszcze jadłem śniadanie, kiedy zostałem sam.
Kończąc 2 miseczkę ryżu, nagle mój telefon zaczął dzwonić. Przez chwilę myślałem że to Bang z informacją czy przyjedzie po mnie. Niestety na wyświetlaczu pokazywał się inny numer.
- Halo? - zapytałem, będą lekko przejętym.
Po drugiej stronie rozległa się cisza. Słyszałem tylko lekki oddech, aż nareszcie usłyszałem to co chciałem. 


BOHATEROWIE


ZELO


Rozdział 8 - Joon



- Jestem w tamtejszej grupie głównym raperem i jednocześnie najmłodszym. - jego mina wskazywała na to że mówił prawdę, tyle że o tym to już dawno wiedziałam. 

Udałam mile zaskoczoną. 

- A ... to dlatego.. nie wiedziała... chodź coś koleżanka wspominała bo interesuje się koreańskimi zespołami. - udałam.

Byłam zła na siebie że udałam. Nikt z moich znajomych nie interesował się boy's Bendami, lecz ja, oni mi tylko wtórowali z tym.

- Nie będzie ci za gorąco w tej bluzie? - zapytałam zmieniając temat. 
- Nie, jest ok ... - odpowiedział mi. 
Ruszyliśmy powolnym krokiem w stronę nocnego sklepu. Było mi trochę głupio. Nie miałam w głowie żadnego tematu by zacząć z nim rozmowę. To było straszne. Tylko czemu się tak denerwowałam? Głupie, jak cała ja.
- To co powinniśmy wziąć? -zapytał Joon, staliśmy właśnie już przy półkach w sklepie. Zastanawialiśmy się co moglibyśmy wziąć. - Może powinniśmy wziąć jakieś chipsy? 
- Nie przepadam za takimi cudami... - odpowiedziałam. 
Nie lubiłam sztucznych rzeczy typu chipsy.
- Proponuję te paluszki – podałam mu. 
- No ok.. szczerze też nie przepadam – mruknął widać było że posmutniał. 
Na półce leżały chrupki serowe, szybko złapałam za nie.
- Ale tobie zrobię wyjątek – uśmiechnęłam się i zawróciłam się na pięcie do miejsca gdzie stały napoje. 
Joonhong zrobił zdziwioną minę i poszedł za mną. 
Trochę komicznie wyglądaliśmy bo ja taka mała a on taki wielkolud. Tylko czemu akurat patrzyłam na nasz wzrost. 
Złapałam za cole, oranżadę i wodę, zapłaciliśmy i wyszliśmy ze sklepu. 
- Soo-hwa, poczekaj moment... masz ochotę na lody? Ja stawiam..  - zapytał widząc że jeszcze sklep z lodami był otwarty. 
- Nie musisz... naprawdę.. jak ty chcesz to sobie kup. - zrobiłam zakłopotaną minę. Cały on, jak byliśmy młodsi robił to podobnie. 
- Nie... ty też musisz – zaciągnął mnie pod samą ladę. 
Nie skapną się że nieświadomie trzyma mnie za rękę. Nie protestowałam. 
- Po proszę 2 lody po 2 gałki... - powiedział. - powiedz jakie chcesz? 
Zamyśliłam się, był zbyt gwałtowny. Jeszcze do tego teraz zaczął już bardziej się otwierać w moim towarzystwie. 
- Może... czekoladowe i waniliowe. - odpowiedziałam niepewnie. 
- 2 razy czekoladowo waniliowe – powiedział. 
Pani zza lady nałożyła do wafelków i podała Joonhong'owi. 
Tak wróciliśmy do jego domu. Trochę gawędziliśmy o tym co kto lubi a czego nie. Joon opowiadał trochę też o pracy, jak on wygląda. 
Nasi rodzice podpili trochę alkoholu i siedzieliśmy razem z nimi do dość późna. Później pomogłam mojej mamie dojść do domu. Nie było łatwo ale to nie był pierwszy raz. Po śmierci ojca upiła się tak że musiałam ją prawie nieść. 
Położyłam ją, już na postawiony w jej pokoju łóżko. Już mieliśmy prawie wszystko na miejscu. Jak następnego dnia zajęłybyśmy się wszystkim był by już koniec. 
Zmęczona po całym dniu szybko się umyłam i wskoczyłam pod łóżko. Kiedy miałam już iść spać na moją komórkę przyszedł SMS.... 
'' Dobranoc'' taką miał treść, krótko zwięźle i na temat. To był Joon. 
Uśmiechnęłam się sama do siebie. Oby te dawne uczucia nie powróciły, bo tak jest najlepiej. 

-------W śnie Soo-hwa Kang -----------------
Wszystko było takie szare. Stałam teraz na jakimś dość znanym mi z dawnych lat plac zabaw.
- Jaa... Lubię cię bardzo Joon – za sobą usłyszałam głos jakiejś dziewczynki. 
Odwróciłam się. Za mną były jakieś dzieci. Możliwe, że miały po 8-10 lat. Dziewczynka leżała na ziemi, tak jakby wywróciła się biegnąc. Chłopczyk stał, po prostu stał i po chwili odszedł. Minę miał dość zrozpaczoną. 
Stałam tam przyglądając się tej scenie. Była dość realistyczna. Lecz nie mogłam sobie jej za grosz przypomnieć, a była dość podobna do mojej. 
- Ał.. - pisnęłam czując jak się uderzam w ścianę. 
Ostatnio ciągle nawiedzały nie przerażające sny. To jakieś przepaści, to jakieś wspomnienia, których szczerze starałam się wyrzucić ze swoich myśli. 
To było okropne. 
- Soo-hwa dziś idziemy załatwiać sprawy – w progu do mojego pokoju stanęła moja mama. 
Minę miała przekrzywioną ale za wszelką cenę starała się ukryć ból jaki miała po alkoholu. 


BOHATEROWIE

Soo-hwa Kang




Rozdział 7 - Rozmowa



Znowu zostałam sama. Od razu mi ulżyło. Możliwe że to przez to iż pamiętam... pamiętam tamtą sytuację. Ale przecież mieliśmy, ile wtedy lat... ? 8-10?

Nie wiedziałam gdzie powinnam włożyć ręce. Stres mnie opanowywał. Pierwszy raz! 
Zaczynałam żałować bo nie powiedziałam że pamiętam, ale ze mnie głupek, to by było dziwne z mojej strony. Powinnam na razie siedzieć cicho. Oby się nie dowiedział, bo reakcja była by okropna. Po prostu muszę udawać, że dopiero się poznaliśmy. 
Wstałam z sofy i ruszyłam do swojego pokoju by tam zrobić porządek. 
Szafy postawione w dogodnym dla mnie miejscu, zaczęłam zapełniać ubraniami. 
Nie miałam pomysłu tylko co zrobić z dużą ilością książek. Uwielbiam czytać. Ciągle mogę wczuć się w jakąś postać. 
Zrobiłam miejsce na półce i zaczęłam układać. Musiałam uważać by zostawić miejsce na podręczniki, które niedługo znajdą się w moim pokoju. Bardzo chciałam wrócić do swojej starej szkoły. Nie miałabym teraz takich problemów. Nie musiałabym martwić się oto iż pamiętam sytuację z przed paru lat. To było okropne. To był najgorszy dzień mojego życia. Prawdopodobnie Joon'a też... 
Dzień się skończył jak też i dla mnie. Z mamą podprowadziłyśmy gości pod sam ich dom, mimo protestów. 
- Mamo, czy mogę zadzwonić do Bang'a? Ma po mnie przyjechać bo jutro mamy dość roboty. - powiedział jeszcze przy nas Joon. 
Zrobiło mi się trochę smutno, ale mimo wszystko było miło, bardzo miło. 
Joon za pozwoleniem mamy wszedł do domu i dość szybko z niego wyszedł. 
- Nie jadę dzisiaj... - zaśmiał się. 
Wszyscy na niego się popatrzyliśmy. 
- Nasz prywatny bus się zepsuł, wszyscy wiedzą że tutaj jestem więc lepiej jakbym został. Mam dodatkowy dzień wolnego.. - z jego twarzy nie znikał uśmiech. 
Widocznie bardzo się cieszył z tego, iż może zostać w rodzinnych progach. 
- To my jeszcze jutro wpadniemy. Przyda się pewnie sąsiedzka pomoc - pan Choi uśmiechną się, Joon i jego ojciec byli dość do siebie podobni.
- To może wejdziecie jeszcze do nas? - zaproponowała pani Choi. 
Moim zdaniem była zbyt miła, ale to pewnie za sprawką tego iż była bliska przyjaciółką mojej mamy. 
- Nie za późno wam na jeszcze pogaduszki? - zapytał Joon. 
- To idźcie kupić jakieś słodycze... - powiedziała stanowczo matka do Joona.
- Ale... - wyjąkał. 
- Chcesz by Soo-hwa sama poszła ? - tym razem wtrącił się jego ojciec. 
- Proszę się nie martwić. Sama sobie poradzę - powiedziałam już chcąc się oddalić. 
- Nie, to... pójdę już. - mruknął Joon. 
Ukucną na ziemi stawiając swój plecak. Wyciągną z niej czarną czapkę, którą założył na głowę. Zapiął do końca bluzę i z powrotem założył plecak na plecy. 
- Weźcie pieniądze... - powiedział pan Choi i podał nie Joon'owi, lecz mnie pieniądze. 
- Pilnuj go, bo może je wydać... - i tak nasi rodzice zniknęli. 
Joon ruszył pierwszy, po jego postawie musiał być dość zdenerwowany. 
Czy to było przeze mnie? Czy może przez jego rodziców?
- Przepraszam... - mruknęłam, dlaczego? To nie wiem. 
- O co ci chodzi? - zaśmiał się. 
Myślałam że był zły za to iż musi iść. A teraz wydał się wręcz zadowolony. 
Wyciągnął z kieszeni banknot. 
- Ojciec myśli, że ja nie dostaję kasy... A wręcz przeciwnie, mam swoją... - zaśmiał się. 
Na mojej twarzy również zagościł uśmiech. 
- Chcesz wymienić się numerami? - zapytał. 
Pokiwałam głową. Wyciągnęłam swojego smartfona. Joon-hong o dziwo wyciągną skubany swój telefon.
- Myślałam, że nie masz przy sobie telefonu. -  zapytałam szczerze lekko zdziwiona. 
Joon popatrzył się zdziwiony na mnie. 
- Szczerze mam swój telefon... ale muszę udawać prasie, że razem z innymi mamy wspólny. - powiedział. 
Udałam zdziwioną, bo wiedziałam o co chodzi. 
- Eee... a co ty tak naprawdę porabiasz? - zapytałam.
- To ty nie wiesz... 
- No nie... - powiedziałam udając. 
Ostatnio udawanie coś dobrze mi wychodziło, ale to było dla jego dobra. 
- Nie wiesz naprawdę? - upewnił się, a ja znacząco pokiwałam głową - Nie znasz grupy B.A.P? 
Ponownie pokiwałam głową, na nie. 
- Jestem w tamtejszej grupie głównym raperem i jednocześnie najmłodszym. - jego mina wskazywała na to że mówił prawdę, tyle że o tym to już dawno wiedziałam. 
Udałam mile zaskoczoną. 
- A ... to dlatego.. nie wiedziała... chodź coś koleżanka wspominała bo interesuje się koreańskimi zespołami. - udałam.
Byłam zła na siebie że udałam. Nikt z moich znajomych nie interesował się boy's Bendami, lecz ja, oni mi tylko wtórowali z tym.

BOHATEROWIE


Dae Hyun June



Rozdział 6 - Sami




Na szczęście jednak Joon nie pamiętał mnie. Bardzo dobrze bo gdyby pamiętał mnie, byłby to mój koniec. A przynajmniej początek końca. Bo gdyby pamiętał, zapamiętałby też pewna niefortunną scenę... 

Bardzo dobrze, ulżyło mi. 

Pan Choi razem z Panią Choi po poczęstunku zrobioną prze zemnie zaproponowali pomoc mojej mamie. Tak już zostałam sam na sam z Joonem. Myślałam że zapadnę się pod ziemię.

- O czyli ty jesteś Soo-hwa Kang - zapytał patrząc się na mnie. 
Matko, czemu mi to zrobiłaś? Czemu poszłaś!!!!? 
- A...aaa taaak.. Jestem Soo-Hwa - przytaknęłam podając mu rękę na przywitanie. 
- Joon-hong - uśmiechną się. 
- W-wyglądasz trochę inaczej niż zwykli chłopcy w naszym wieku - nie wiem co mnie podkusiło. Ale jego różowate włosy były zabawne. 
Uśmiechną się. 
- Hehe.... a too... - lekko poczochrał swoje włosy. - To przez moją pracę. 
Pracę? Ciekawe, farbować włosy na różowo dla pracy. Ja chyba bym czegoś takiego nie zrobiła. 
- Aha... rozumiem - i tak zapadła cisza. 
Strasznie mnie to denerwowało. 
- Joon chodź pomożesz bo ojciec sobie nie poradzi.... - z Kuchni przyszła matka Joon'a, pani Choi.

BOHATEROWIE

Joon-hong

P.S. wybaczcie za krótkość....