środa, 13 marca 2013

Rozdział 35 - Zostawić, ale tęsknić.

Muzyka do rozdziału:

Kątem oka przyjrzałem mu się. - Nie pisnę słowa, ale radze byś nie podchodził do Soo-hwa.

Zostawił mnie samego na korytarzu. Bylem w jeszcze większej rozterce.
Wsiadając do taksówki wróciłem do dormu. Nie wymieniając z nikim słowa rzuciłem w kąt torbę i padłem na łóżko. 
''I to tyle? Mam się poddać?'' moje myśli kłębiły się nieustannie, ale co tak na prawdę mogłem innego myśleć. Nie jestem już dzieckiem,  tym bardziej nikt mi nie pomoże. O wszystko powinienem sam walczyć, a nie oczekiwać na pomoc. Za chwilę będę dorosły, tym bardziej pomoc się zmniejszy. 

Przewróciłem się na bok zakrywając przed ramieniem połowę twarzy. Miałem wrażenie, że moim dziecinnym zachowaniem straciłem wszystko. Z drugiej strony, poczułem się inaczej, gdy uderzyłem Jiro. 
Jednak słowa Jiro Kim'a uświadomiły mi, że może ma rację. Moją osobą tylko ją ranię, przecież wcześniej mi to wygarnęła. Ona płakała przeze mnie. 

Jedynym sposobem by jej ulżyć, było to iż powinienem o niej zwyczajnie zapomnieć. Dokładnie, powinienem zapomnieć. Zapomnieć o uczuciach do niej i tak ciągle ją narażam. Świadomość, że cierpi przez moją nie umyślność, sprawiała, że zaczynałem jeszcze bardziej cierpieć. 

- Tak, powinienem o niej zapomnieć... - szepnąłem sam do siebie, przykrywając się kołdrą. 

Nie miałem ochoty, na nic. Tak też było kilka następnych dni. Chodziłem jak zbity pies. Mimo to, jednak przed wszystkimi kłamałem, że wszystko ze mną w porządku. Mój nieprzytomny wzrok, zasłaniały inne walory. Nikt dzięki pustym słowom i sztucznym uśmiechem nie zauważył cierpienia. 


-------------

Prawie cały miesiąc, byłem szczególnie zajęty. Ciężki treningi, lekcje śpiewu. Cały grafik zapełniony ćwiczeniami, choreografiami, dodatkowo wywiadami. Byłem stosunkowo wyczerpany. Fizycznie i psychicznie. 

Ostatecznie mój różowy odcień włosów wyblakł. Wyblakł prawie do końca, jak uczucia do Soo-hwa. Jenak gdzieś głęboko tęskniłem, chciałem przeprosić. Niestety, świadomość, że jej grupa będzie na koncercie, wprawiała mnie w zamęt. 
Nie miałem jednak na to kompletnie czasu. Było coś innego. Każdy liczył na mnie, bo mimo wszystko byłem najmłodszy. Nie mogłem nikogo zawieść, a moje rozterki miłosne tylko przeszkadzały, a wręcz nie ułatwiały sprawy. 
Nigdy nie myślałem, że jedna osoba może zmienić kogoś. Przynajmniej ja miałem takie odczucie. Nikt z B.A.P, tym bardziej, żaden ze starszych sumbenimów. Miałem takie wrażenie, jednak wzrok Banga, który tylko sprawdzał mnie na każdym kroku dawało mi do zrozumienia, że jednak była osoba, która mogła coś wiedzieć. 

Nigdy jednak Young-guk, nie zapytał, czy ten sztuczny śmiech, który znikał, gdy tylko ktoś nie patrzył, jest efektem wewnętrznego bólu. 
Gdyby każda babys zrozumiała, że oprócz dziecka jest też facet, który ma uczucia i też chce normalnie żyć, a nie własnością i elementem wyobraźni. Niestety wiedziałem, że byłem pionkiem według tych wyżej w firmie. Spełniałem marzenia, a oni się wzbogacają, bo to dzięki nim mogę być kim jestem. 

-Koniec! Na razie Przerwa! - wysapał Bang, odwracając się do nas. 

Padliśmy na podłogę, robiąc szum w sali. Lider ruszył do kanapy, która stała tuż przy drzwiach do wyjścia. Leżały na niej nasze torby, oraz jedna spólna. Przyniesiono ja zaledwie tydzień wcześniej, każdy musiał przyznać przydawała się. Już ile razy przyłapywaliśmy to menadżera to JongUp'a, który smacznie drzemali. Był to wyjątkowo zabawny widok. 

 Wyciągnął wszystkim butelki z napojami, po czym odwrócił się i podawał nam. 

-Daj mi wodę Young-guk - poprosił Himchan wystawiając przed siebie rękę. 

Bang jednak, nie podał jemu jak nakazywały maniery, lecz rzucił przez co butelka odbiła się od  jego kolan i poturlała się na drugą stronę sali. 
Himchan wzrokiem jak morderca, ruszył ociężałym krokiem po swoją rzecz. Był to prześmieszny widok. 

- Kim Himchan, z grzecznością się prosi, a nie rozkazuje - zaśmiał się najstarszy z nas i usiadł obok JongUp'a.

Himchan mruknął coś pod nosem. Hyung nie miał dzisiaj humoru, ale starał się ile sił by ćwiczenia dobrze szły. Trochę mu zazdrościłem, takiej wytrwałości. 

-Wiecie, ostatnio się tak zastanawiałem... - rzekł Bang. 

Dzisiaj okazywał się być jedynym rozmówcą, z całej naszej szóstki. Każdy przerwał zajmowaniem się własnymi sprawami 



6 komentarzy:

  1. Przepraszam za nie komentowanie ostatnimi czasy, ale miałam problemy z internetem ;_;
    Bardzo dziękuję za wcześniejszą dedykacje^^
    Uwielbiam czytać to opowiadanie, każdy rozdział jest ciekawy i ma w sobie coś zabawnego *-*
    Życzę dużo weny i czekam next ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie no on nie może przestać walczyć pojawiła się pierwsza przeszkoda a on już rezygnuje? Mam nadzieję że jednak tak nie będzie w końcu to Zeluś ♥ Cieszę się że jednak napisałaś dla nas ;* Życzę weny !!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda ze piasalam w pospiechu.... Teraz gdy to czytam widze tyle bledow... A jeszcze mi ucielo kropke na samym koncu...

      Usuń
  3. Podoba mi się twój styl pisania *_* Nie wiem jak ty to robisz, że każdy rozdział jest ciekawy ^^ Uwielbiam czytać to opo ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo osobiscie wszystko zaplanowalam :) mam rozpisany plan opowiadania... Az do jego konca :)

      Usuń
  4. ZELO NIE PODDAWAJ SIĘ ~! Wiesz jak przeżywam to opowiadanie, Unni spróbuj tylko zrobić smutne zakończenie, a osobiście, następnego dnia zjawie się u Ciebie pod drzwiami i skope Ci tyłek ~! XDDD

    OdpowiedzUsuń