poniedziałek, 25 lutego 2013

Rozdzial 31 - Cena Sławy





Szybko podszedłem do dwójki i zobaczyłem ze miejsce docelowe pokazywało.... drogę do Kilimandżaro, przez co nas zaprowadziło na przedmieścia Seulu w stronę lotniska. Zacząłem wyć ze śmiechu.

-To co teraz... zaprowadzisz nas do Honolulu byśmy drażnili małpy? - zapytałem w przerywie śmiechu.

Musiałem to powiedzieć bo to co zrobił Jong-up było epickie. Czyż aż tak bardzo chciał mieć już wakacje. Nie ma tak łatwo, jak będziemy absolutnie najlepszą grupa wtedy będziemy mieć wakacje. Rozwalała mnie bójka Hima i Up'a. Himchan złapał za głowę, wykorzystał fakt ze jest wyższy od niego, i pięścią zaczął dziwnie wciskać pięścią w jego biedna głowę. Nie miałem zamiaru wpychać się w stronę tej dwójki, odszedłem dalej udając ze żadnego z nich nie znam.

Stałem trochę dalej od delikwentów.



-Pacan! - co róż powtarzał Him, a wydawał się pomocna dłonią dla hyunga Banga do opanowywania ciężkich kłótni.



A tu co? Sam ostro wdarł się w sprzeczkę.



-Pasujecie do siebie - nie mogłem przestać się śmiać, z tego co powiedziałem.

I Kim, i Moon popatrzyli się na mnie morderczym wzrokiem. Przeraziłem się, a co jeśli mnie za to zabija? Co będzie z ich słodkim Zelo? Jong-up teatralnie zaczął strzelać kośćmi w dłoniach. Każdy zgrzyt napawał mnie o gęsią skórkę  Him tez zrobił dziwna minę. Mimo wszystko przesadziłem, aż za bardzo. Odsunąłem się dalej wystawiając ręce przed twarz. Pod nosem piszczalem ''przepraszam'' Hyung Himchan złapał mnie i zwyczajnie zaczął ciągnąc, co mnie zdziwiło. Zwyczajnie mi się upiekło??? Jednak dostałem plackowata ręką po głowie.


-Masz szczęście, Jong-up i tak już nabroił.



Hyung Kim Himchan ostatecznie zadzwonił do menadżera. Wyjaśnił zaistniałą sytuacje. Po drugiej stronie słyszałem jak sumbenim się po prostu śmieje. Sytuacja w sumie była dość śmieszna. Hyung Moon ustawił GPS w nie ta stronę co trzeba. Marna sytuacja na prawdę źle skończona.


-OPPA!!!! To naprawdę oni, B.A.P !!!! - usłyszałem za sobą czyiś pisk, po czym następnie - OPPA HIMCHAN I OPPA JONGUP!!!! - mieliśmy po prostu przechlapane.

Za nami stanęły psychiczne fanki. We trojkę ruszyliśmy do ucieczki, bo gdybyśmy jeszcze chwile stali, stracilibyśmy wszystko co mieliśmy na sobie, możliwe ze i nawet bieliznę.


-Ja wiem ze jest taka cena sławy ale to przesada... - jękną Himchan, próbując mnie przegonić.
-Coś w tym jest hyung. - odpowiedziałem dysząc.


Jongup biegł szybciej od nas. Ostatecznie udało się nam zniknąć za którymś zakrętem. Dzięki ucieczce, natrafiliśmy na właściwą uliczkę z której mogliśmy spokojnie dojść do miejsca gdzie mieszkamy. W duchu obiecałem sobie ze więcej nie będę uczestniczyć w jakichkolwiek przedsięwzięciach, które mogły by zdenerwować menadżera. Trzeba trochę wydorośleć, za niedługo będę zaczynać drugi rok nauki w szkole średniej. Jak na mój wiek powinno się trochę wydorośleć, przynajmniej dla Soo-hwa. Gdy tak sobie o niej przypomniałem i o tym ze odważyłem się na taki wyczyn, zrobiło się gorąco. Zwyczajnie się zawstydziłem. Po drodze zobaczyliśmy samochód menadżera. Już wyjątkowo rozbawiony, kazał nam wsiąść do pojazdu. Z samochodu zauważyliśmy zrezygnowane dziewczyny, które wcześniej nas goniły. Zrobiło mi się trochę ich szkoda.


-Wysiadajcie... muszę zaparkować - rzekł ostatecznie menadżer, stając przed wejściem do budynku w którym mieszkamy.


Ledwo żywi wyszliśmy z pojazdu i równie tak samo poczłapaliśmy do nieszczęsnego mieszkania. Himchan padł bardzo zmęczony na własne łóżko, robiąc przy tym nie małego hałasu. Jong-up natychmiast znikną w mieszkaniu. sam postanowiłem pójść do kuchni, by napić się trochę wody. Uciekanie od fanek, jednak dało o sobie dość mocno znać. Upiłem łyka cieczy, gdy w kuchni zjawił się hyung Daehyun.
W reku niósł pełny kosz prania. Już doskonale wiedziałem co będę musiał robić.


-Pranie zrób, swoje rzeczy tez znajdź i wypierz. - rzekł wciskając mi kosz.


Hyung i jego wygląd doskonale nadawał się do manipulacji ludźmi. zgodziłem się.


-Dobrze Hyung. - czułem jakbym był wręcz zahipnotyzowany.


Daehyun, jakby nigdy nic wyszedł z pomieszczenia i zniknął za drzwiami pokoju. Spuściłem głowę poprawiłem kosz i ruszyłem powolnym krokiem do pokoju.
Kucnąłem przy szafce, odstawiając na bok kosz. Otworzyłem na początek szufladę. Ograną mnie obrzydliwy smród skarpetek. Nie powinienem był wrzucać brudnych rzeczy do szuflady. Do oczu napłynęły mi wręcz łzy. Zatkałem kciukiem i palcem wskazującym nos, a drugą ręką delikatnie brudną bieliznę wrzuciłem do kosza. Raptem coś usłyszałem i...


-JONGUP ŚMIECI!!!! -... obrzydliwy krzyk, a później huk otwierających się drzwi z dużym impetem, to był Himchan.


Krzyk hyunga mnie tak zaskoczył ze podskoczyłem do góry, z pozycji kucającej zmieniłem w stojącą. Stałem wyjątkowo przestraszony, serce bilo mi jakby chciało wyskoczyć i uciec jak najdalej. Rozwarłem buzie wpatrując się na zdziwionego Kim'a. Obydwoje staliśmy wpatrując się w siebie. Było bardzo cicho w tej chwili, jakby ktoś ściszył wszelkie odgłosy.


-Masz coś na sumieniu, że tak stoisz? - zaczął hyung Himchan przerywając cisze i niespodziewaną sytuacje.
-Nie... - odpowiedziałem, mając nadzieje że to co mówię jest słuszne, bo czy pocałunek z Soo może być czymś złym co by mi zakrzątało umysł?
-Gdzie delikwent? - zapytał rozglądając się uważnie po pokoju.
-Hyung JongUp? - Himchan pokiwał głową więc kontynuowałem – Widocznie siedzi z hyungiem Youngjae i gra w gierki.


Himchan nie odpowiedział tylko wyszedł z takim samym impetem w jakim wszedł. Tym razem podskoczyłem na dźwięk zamykających się drzwi. Szybko skończyłem wyjmować brudne ubrania.


Następnego dnia dostaliśmy jeden dzień swobody, ja sam byłem wręcz jak na skowronkach. Przyszedł mi bardzo wspaniałomyślny pomysł. Spakowałem się i oznajmiłem, że jadę z Bangiem do firmy poćwiczyć. Nikt nie miał zamiaru marnować czasu na ćwiczenia, więc zostali. To było mi wręcz na rękę. Ostatnio stałem się wyjątkowo cwany.
Moim planem było spotkać się z Soo-hwa, chciałem ją zobaczyć jednocześnie przerosić. Wspiąłem się po schodkach i skierowałem do sali ćwiczeń. Miałem nadzieje spotkać ją. Bardzo chciałem.
Nie musiałem się wysilać by ja znaleźć, wręcz miałem szczęście. Stała na korytarzu z...



---------------------------


Wybaczcie na razie ten rozdział wam nic nie powie... i szczerze nudny biane.. really.. T.T
Postaram się szybko dać następny, nie wiem to jak będzie, jakby co śledźcie mnie na Twitterze czasem tam o tym wspominam czy pisze czy nie ^^''
Chodź też miło będzie jak dacie swoją opinię co do rozdziału. Ahh, jeszcze co do następnego rozdziału, najbardziej podejrzewam ze pojawi się jak będzie 10 komentarzy. Nie mniej nie więcej, więc jak się pojawi tyle to może i pospieszę się z pisaniem.  
Ahh i przepraszam za błędy ale starałam się szybko dzisiaj napisać... 

A Dedyczki ;D

~Sandrusi ;D jak mi miło z tobą pisać kurcze zawsze dzieki tobie mam pomysły :D
~ Piotrusiowi hmm ^^ Bo cie bardzo lubie Wujku XD
~Mamusia Didi ^^ na prawdę jesteś jak moja mama ;D
~Dominice ^^ MOJA NUNA uu to znaczy Unni!!! 

sobota, 23 lutego 2013

Ciemna strona miłości.

Tytuł: Ciemna strona miłości. 
Gatunek: Romans, Dramat
Autor: KuroElaja (KuroSoyo) 
Uwaga: Krótka historia przepełniona moim smutkiem. Jest bez uwag. Nie przejmiecie się tym i tak.  Muzyka do tego: Big Bang - Day After Day (inaczej znane jako Haru Haru)





Jestem samotnym kwiatem, który został skazany na cierpienie. Nienawidzona przez ludzi. To moja codzienność, aż do tamtego czasu.
Podbiegłeś do mnie z zainteresowaniem. Udałeś ze wypadł mi dowód, chodź jednak stałam się dla ciebie intrygująco ciekawa. Oddając zgubę, zaprosiłeś na kawę. Po tym, miałam nikłą nadzieje ze znikniesz. Jestem skazana na samotność. Chodziłeś za mną dając mi propozycje. Chciałeś prowadzić program telewizyjny na wyższym poziomie. To właśnie ja stałam się twoim źródłem inspiracji. Zgodziłam się. W duchu wiedziałam ze i tak zostanę sama. Nie znałeś mojej przeszłości. Przyszłość nie jest mi pisana.
Moje normalne życie zakończyło się po wypadku samochodowym. To najgorsze wspomnienia jakie mogły istnieć w mojej głowie. Niestety zainteresowało ciebie naprawdę gdy odmówiłam spotkania.

-Park Soo-mi... - podbiegłeś schodząc nierozważnie ze sceny w studiu. Skończyłeś nareszcie nagrywać nowy reportaż.

Ciemne i jaskrawe ubrania połączone w jedno, to był twój styl. Zawsze zabawny, głośny lecz tez i skromny. Zaczynałam lubić wpatrywać się w twoja osobę. Świadomość jednak nakazywała mi jedno - jestem skazana.

-Park Soo-mi !!! - powtórzyłeś, odwróciłam się słysząc twój głos.
- Słucham? - zapytałam w duchu czekając by usłyszeć twój głos ponownie.
-Wszyscy idziemy na Bulgogi. Chodź, napijesz się z nami.
-Nie chce – odpowiadam.

Moja odmowa ciebie jednak nie zraziła. Stałeś z założonymi rękoma. Twój wzrok wpatrywał się w moja tajemnicza postać. Przeszywał każdy skrawek. W duszy jednak chciałam iść. Jednak klątwa nie pozwalała mi zdecydować się na to.  Dlaczego jesteś taki nachalny. Uśmiechasz się tak łatwo.

-Nie chcesz, czy bardzo chcesz ale nie masz odwagi? - twój wyraz twarzy mówił stanowczo ze siłą mnie zabierzesz.

Minęły dwa lata od spotkania. Za każdym razem odmawiałam gdy szliście wszyscy z załogi się napić. Moim argumentem było kłamliwe spotkanie, bądź rodzinna uroczystość, gdy tak naprawdę już dawno nie mieszkałam z rodzina. Ona już dawno nie żyła. Moja klątwa na tym polegała. Umierał lub uciekał każdy kto czul czulsza sympatie do mnie. Bo nie potrafił ze mną żyć. Ta klątwa co za mną szla była złowieszcza zjawa. Jung Dong-woo, gdybyś poznał mój sekret nigdy byś mnie nie zaakceptował. Nawet jako znajoma...

-Mam spotkanie. - rzekłam, jednak ty dalej swoje.
-To przełóż. Chyba ze uznam ze nie umiesz pic. - ten podejrzany łobuzerski uśmiech.
-A może nie pije alkoholu?
-To możesz siedzieć z nami. - moje serce zaczęło bić.
-Będę czuć się niezręcznie jak będę z wami siedzieć. Nie chce! - mruknęłam na koniec wypowiedzi podnosząc głos.

Odwróciłam się oddalając by tylko nie spoglądać na ciebie. Jednak zatrzymałeś mnie i siłą zabrałeś.
Czułam dotyk twojej dłoni. Ciepło przeszywało mnie przez ramie do serca. Chwila która trwała tak długo. Chciałabym by trwała wieczność.
Poszłam za tobą.
Skwierczące mięso, które osobiście wszystkim smażyłeś. Rzadki widok.
Cały wieczór spoglądałam na ciebie. Siedziałam jak zjawa. Najdalej od ciebie. Ból przeszywał me ciało. Czułam ze nie powinnam tutaj być. Wypiłam już któryś kieliszek soju. Kręciło mi się ww głowie. Dopiero teraz zebrałam się na odwagę. Twój uśmiech i blask wydobywający się z ciebie. Musiałam zniknąć. Wtem wstałam, a ty spojrzałeś na mnie. Twoje spojrzenie mnie hipnotyzowało. To jednak nie dla mnie. Ty już kogoś masz. Jesteś bogaty. Tylko ja tu muszę być samotna. Niech tak zostanie.

-Będę szła - mruknęłam lekko się chwiejąc.

Nadmiar alkoholu dal o sobie znać. Podniosłeś się gdy ja traciłam zwyczajnie równowagę. Zycie to nie bajka, lecz ta chwila wyglądała magicznie. Opamiętałam się, przepraszając. 

-Zaczekaj, pojedziemy jedna taksówka. - dźwięczne twe słowa obiły mi uszy.

Nie chciałam posłuchać. Mrok był za mną. To nie dla takiej osoby jak Jung. Zostałam, czułam co jakiś czas twój wzrok. Wzrok wypełniony tajemniczością, i mgłą alkoholu. Nie piłeś wiele, lecz serwowałeś następne kieliszki załodze.



Koniec. Moja dusza przepełniła się tobą. Wsiadłam do pojazdu, po które zadzwoniłeś. Podtrzymywałeś mnie, bym nie upadła. Opadłam z sił. Moje serce było silniejsze od mózgu.
Zapałam miłością do ciebie. Niewybaczalne uczucie. Gorąco w moim ciele usztywniło me spojrzenie w szybę poza samochodem. Wpatrywałam się w znikających ludzi, wydawało się że nagle pojazd staną w miejscu a poruszał się tylko świat.
Zamknęłam oczy, wierzyłam, że kiedyś zaznam szczęścia.


Pospiech jaki mnie wypełnił by tylko zniknąć z twoich oczu. Tamten wieczór. Złapałeś mnie za rękę odsłaniając rany, udałeś, że nie widziałeś.
Zrezygnowałam z pracy, zamknęłam się. Tylko po to by nie widzieć ciebie. Uśmiech twój mnie zabijał. Ciemność oplatała każdy skrawek. Bałam się. Kocham, lecz muszę przestać. Muszę być sama. Sięgnęłam po narzędzie, przykładając do nadgarstka. Dzisiaj skończę. Skończę by nikt nie musiał pamiętać mnie. Zostawiłam list pożegnalny.

-Park Soo-min!!! - pierwsze uderzenie w drewno, przeszło przez moje uszy jak piorun uderzający w ziemie.

Przestraszył mnie. Krzyk wydobywający się zza drzwi. Uderzałeś mocno. Jednak zdecydowałam jestem za słaba, a śmierć czyhająca, to uczucie nie chciałam byś zginą. Gdy ja zginę, uratuje cię. Cisza zawładnęła moimi uszami. Skończyłeś? Zrezygnowałeś z dostania się do mnie?
Poczucie ulgi ze nie zobaczysz mnie taką, napawała mnie szczęściem. Obok alkohol, tabletki i narzędzia. Wypiłam trochę płynu. Dotknęłam ostrzem ręki, czerwona ciecz wypływała ze mnie. Zjawa stała naprzeciwko, cicho się śmiejąc. Cieszyła się, że udręczam siebie jednocześnie płakała. Chciała mi zabrać ciebie, później cieszyć się jak cierpię. Wpatrując się w czerwoną krew, myślałam o tobie. Tak połknęłam garść tabletek popijając alkoholem. Poczułam ból.
Gdy moja głowa padała, nie słyszałam nic. Widziałam ciebie wbiegającego do pomieszczenia. Złapałeś mnie przyciągając do siebie. Muskałeś ustami moje usta całkowicie zdrętwiałe. Płakałeś, przyciągając mnie do siebie. Poczułam twoje ciepło ciała. Zauważyłeś zjawę stojącą niedaleko, przeraziłeś się. Zrozumiałeś dlaczego? Przytuliłeś mnie mocniej. Zjawa zniknęła, ty próbując mnie uratować, zadzwoniłeś po lekarza. Czy aż tak mnie pokochałeś, tak jak ja ciebie, że z wiedzą iż możesz zginąć jednak chcesz być obok mnie?

-Nie.. ratuj mnie...
-Nie pozwolę ci odejść – szepnąłeś przez łzy.
-Zginiesz... - rzekłam resztka sił, ból rozrywał każdą część mojego ciała.

Nie puszczałeś mnie. Usłyszałam tylko jedno, zanim nie pochłonęła mnie ciemność.

-Nie zginiesz i ja nie zginę, bo wejdę do ciemnej strony miłości i uratuje...   


---------------------
Ehh wybaczcie mi. 
nie daje rady pisać. 
Przepraszam. Mam nadzieje, że to jakoś zrekompensuje. 
Jeśli chce ktoś, mam Twittera. Mimo że go mam czuje się jednak tam sama. 
Twitter SoyoKuro

Będzie mi miło wiedzieć czy wam sie podobał, więc jeśli możecie, napiszcie komentarz. To mnie zmotywuje do pisania. Może...
Chodź nie liczę na wiele.